W dniach 14-15 września odbyła się trzecie edycja gry terenowej w Bliźnie, organizowanej przez SRH Partyzant i GRH 545 Sperr Division. Tłem historycznym była Operacja dukielsko-preszowska, która zaczęła się we wrześniu 1944 roku.
Nasze działania trwały nieprzerwanie 22 godziny i obejmowały przemarsze, zwiady określonych obszarów terenu, obozowanie w terenie oraz potyczki (przy użyciu broni na amunicję ślepą, w tym MG42 wraz z lawetą) z Rosjanami.
Gra rozpoczęła się punktualnie o godzinie 10:30 wymarszem z miejsca zbiórki.
Po ok 5km marszu dotarliśmy na miejsce gdzie po wystawieniu czujek przez podoficera rozbiliśmy obóz, zebraliśmy drewno na opał - całkiem pokaźny zapas, i zajęliśmy się zabezpieczeniem naszego kwaterunku.
Równolegle do rozstawiania się naszego obozu rozstawiły się posterunki go ochraniające wraz z zamaskowanym gniazdem MG.
Po rozstawieniu była chwila czasu na odpoczynek.
Relaks nie trwał długo, zaraz wysłano patrole na zwiad, a reszta zajęła się dopieszczaniem obozu (posłania na noc, zapas drewna). Później wysłano drugi patrol na zwiad, mający na celu uzyskanie informacji nt przepustowości okolicznych dróg, możliwości poruszania się loklnymi polami i bagnami. Ponadto szukaliśmy aktywności Iwana.
Iwan zaś nie próżnował i zaskoczył nas w kilku śmiałych atakach na obóz od różnych stron, intensywnie manewrując swoimi siłami. Całe szczęście dzięki zacięciu i niezłomnemu duchowi walki udało nam się obronić zajęte pozycje i w śmiałych kontratakach zmusić Sowietów do wycofania.
Z końcem dnia przyszła długo wyczekiwana chwila wytchnienia, polowy posiłek i możliwość wysuszenia mokrego munduru, ekwipunku i ogrzania się przy ogniu. Wraz z zapadnięciem nocy na niebie pojawił się księżyc w okazałej pełni a z okolicznych moczarów na las wylała się niska, wyjątkowo gęsta mgła ograniczając widoczność i tworząc niesamowity klimat a kilku ochotników (w tym wszyscy 'nasi') zostało wysłanych na nocny zwiad w poszukiwaniu niedobitków Iwana i ich ewentualnego obozowiska. Odchudzono na maksa oporządzenie zostawiając na nim tylko łądownice, bagnet, chlebak ze swetrem i latarką, dopełniono wodą manierki, aby nie chlupały podczas skradania i zabroniono z nich pić bez rozkazu, odpięto szelki i sprawdzono czy nic nie wydaje zbędnych dźwięków. Ustalono hasło, odzew i sygnały świetlne, żeby uniknąć przyjacielskiego ognia i ruszono w srebrnogranatowy półmrok. Przez księżycową poświatę las był doskonale widoczny, aczkolwiek mgła zaczynała powoli się podnosić z ok metra dwadzieścia wyżej, co oprócz upiornej atmosfery potęgowało też odczuwalne zimno. Podczas powrotu z patrolu na drodze zamajaczyły nieznane sylwetki, które jednak odpowiedziały na nasze hasło podane latarką. Wtedy okazało się, że mamy ogon i kilka metrów za naszymi plecami odezwały się strzały Iwana, pospiesznie rozpierzchliśmy się do przydrożnych rowów a nasza MGta skutecznie odgoniła Iwana skąd przyszedł. Pojmaliśmy dwóch żołnierzy wroga którzy próbowali podejść od boku nasz obóz, po krótkim przesłuchaniu okazało się, że nie wiedzieli, że tam jesteśmy a nasz 'ogon' nie był świadomy tego, że idzie kilka metrów za nami, zaś strzelać zaczął dopiero do obozowej czujki która odpowiedziała na nasz sygnał latarką, a przepłoszeni MGtą próbowali zajść ją od flanki i wpadli na nas. Krótkotrwały alarm powstały po palbie postawił więcej naszych na nogi, ale po około półgodzinnym zaleganiu na pozycjach, alarm odwołano i mogliśmy w końcu wrócić do obozowiska, ogrzać się przy ogniu, dosuszyć, posilić, napić i pójść spać.
Noc spędzona w warunkach polowych z temperaturą ok 3 stopni pod samym płaszczem nie należała do najbardziej komfortowych ale dawała wytchnienie po intensywnym dniu.
Około północy został wysłany jeszcze jeden, mniejszy patrol. Sprawdził okolice i nieniepokojony powrócił do obozowiska.
Po pobudce rano zjedliśmy śniadanie i zwinęliśmy obóz, po czym zabierając cały ekwipunek ruszyliśmy na miejsce zbiórki.
Podczas powrotu urządzono postój, grupę ubezpieczyły czujki i MG a mały wydzielony patrol, zostawiając bagaże wyszedł na zwiad, gdzie wpadł w zasadzkę Iwana, który później uderzył na odpoczywających żołnierzy, na szczęście został odparty. Tym zakończyła się cała gra i mogliśmy odmaszerować na miejsce zbiórki, gdzie miało miejsce krótkie podsumowanie i zrobiono pamiątkowe zdjęcie.
Serdecznie dziękujemy za zaproszenie, wspólną zabawę i przygodę!
fot. Paweł Nycz i inni uczestnicy